Dawno, dawno temu zrodziła się moja miłość do muzyki. Podczas pewnej próby chóru, która to próba miała miejsce w kościele, bardzo się wzruszyłem i poprosiłem Boga o to żebym kiedyś mógł tak zaśpiewać z grupą ludzi.
Od tego dnia, od tej chwili miałem "autostradę" do spełnienia tego marzenia. Wiele razy śpiewałem wspaniałe utwory w wyjątkowych miejsca z wyjątkowymi i wybitnymi ludźmi ze świata muzyki. Później muzyka zeszła na "boczny tor". Ona był we mnie ale inne priorytety, rodzina, dzieci, praca powodowały że muzyka została gdzieś tam w środku i nie wychodziła ze mnie.
Aż pewnej niedzieli, w Niedzielę Palmową wołanie z wnętrza wygrało z całym moim światem. Przyłączyłem się do Chóru Świętolipskiego i od tego dnia wreszcie mogłem pokazać to co miałem w środku. Bardzo się wzruszyłem na pierwszej wyśpiewanej mszy i czułem że odetchnąłem pełną piersią. Poczułem że Maryja pokazała mi moje miejsce i dała do zrozumienia że długo na mnie czekała. Od tego dnia moje dni są wyjątkowe, jestem w pełni szczęśliwy bo wiem i czuję że jestem pod skrzydłami Maryi.
Oczywiście że bywają dni kiedy nie jest tak jak byśmy chcieli ale mam przekonanie i wewnętrzny spokój że jestem w odpowiednim miejscu i Maryja nie pozwoli mi i mojej rodzinie zrobić krzywdę. Swoje śpiewanie w chórze traktuję jak pomoc, dla innych aby mogli lepiej przeżywać mszę i spotkanie z Bogiem, a ja jestem taką małą śrubeczką która na jakiś czas gdzieś wleciała pod szafkę, ALE już została znaleziona, przykręcona w cały mechanizm, może teraz prawidłowo funkcjonować i odpłacić za dobro jakie otrzymuje od Boga i Maryi każdego dnia.
Dziękuję że mogę być częścią Chóru Świętolipskiego.